Zrobiłem w końcu to, z czym się nosiłem od dobrych kilku miesięcy czyli zaliczenie kolejny raz wschodu słońca na Babiej Górze.
Poszedłem sam bo pomysł został zrealizowany bardzo spontanicznie i późnym wieczorem podjąłem decyzję.
Wychodziłem tradycyjnie z Krowiarek przez Sokolicę, Kopę itd szlakiem czerwonym.
Pamiątkowe foto to obowiązek każdego bywalca Diablaka.
Tatry się schowały za gęstą warstwą mgły choć charakterystyczny grzebień szczytów można było dostrzec.
Wiało jak zawsze a każdy kamyk stawał się przytulnym schronieniem
Siodło Bończy i dwoje wpatrzonych w słońce strudzonych i zziębniętych.
Na pomysł spędzenia wschodu słońca wpadło dużo ludzi. Zrobienie zdjcia szerokim kątem bez gości w kadrze było wyzwaniem ekstremalnym. Ciągle gdzieś ktoś się snuł, siedział, łaził, darł, robił samofotki… Było tam chyba z 50 osób!
To zdjęcie nie jest wykonane na Diablaku ale na jednym z wierzchołków za Siodłem. Tam po prostu było luźniej.
A sam wschód słońca? Ładny. Spodziewałem się co prawda większego spektaklu światła, ale euforyczna wręcz radość związana ze zdobyciem szczytu powodowała, że czułem się usatysfakcjonowany.