Archiwa tagu: Kecskemet

Relacja z Kecskemet Airshow 2013

Kecskemet – w pobliżu tego całkiem sporego miasteczka ( a może miasta ) o jakże łatwej do wymówienia nazwie (około 70 km od Budapesztu) znajduje się baza lotnictwa węgierskiego. Piątek, ok. 16 startujemy. Dotarcie tam zabrało nam około 7 godzin, jechaliśmy ekonomicznie, z 3 postojami i jednym błądzeniem – z winy Krzysia H. Kolejną godzinkę zajęła nam nocna penetracja okolic lotniska zmierzająca do znalezienia darmowego miejsca parkingowo-campingowego. Zmęczeni i dokładnie okurzeni wbiliśmy się ostatecznie na parking przy samej bramie lotniska. 2 noclegi i rozbicie namiotu na dwie noce pochłonęły blisko połowę naszych zasobów forintów. Około 1 w nocy wypijając po piwie „za bezpieczny weekend” i zalegliśmy do snu. Marcin zarządził pobudkę około 5.30. Temperatura dochodziła już do 20 stopni. Tropiki.


6:30 ustawiamy się przy kasach biletowych, przed wejściem gęstniejący tłum. 7:00, otwarcie kas i miast biletów a’4000 forint – jednorazowe opaski na nadgarstek. Sprytne – każdy oznakowany. 7.20 siadamy przy idiotycznie wysokich barierkach. Rozpoczyna się oczekiwanie. Tłum gęstnieje, temperatura rośnie jak w piekarniku. Czekamy.
Zaczynają się pokazy ( o tym później) około południa mamy wypite około 2 litrów płynu na głowę. A gdzie tam do 19?


Na szczęście bracia Węgrzy wykazali się czujnością! Na całej strefie dla publiczności, co kilkadziesiąt metrów beczki z wodą, hydranty, zraszacze i kurtyny wodne. Nie wiem jaką temperaturę pokazywały termometry, myślę że dobrze powyżej 40 stopni. W cieniu!


Po 15 startują Tureckie Gwiazdy i …. znikają. Na wprost,w lewo, w prawo. Nie ma. Nagle, zza pleców, da się słyszeć huk silników. Lecą! W poprzek lotniska, nad głowami widzów. Zbiorowe „WOW !!!!!”. Szok
Pokazy trwają. Po 17, czas na Włochów z Frecce Tricolori. Dymy gigantyczne, Verdi w podkładzie, głos komentatora. I sytuacja się powtarza. Nadlatują zza naszych pleców w poprzek widowni i pasa startowego!


Przy okazji rozglądam się wokół. Ze 100 tysięcy (lekko licząc) plażowiczów (bikini, nagie torsy i brzuchy) dziesiątki tysięcy parasoli przeciwsłonecznych. Aplauz po programie Włochów.
Napięcie rośnie sprytnie podsycane przez węgierskiego prowadzącego, powtarzającego co pokaz w sobie znanym języku zdanie z którego można wyłowić dwa słowa „Ruskije Witiazi„.
Większość fotografujących czeka na ten pokaz, a Ci najtwardsi jak, np nasz Marcin, nawet nie wyjmują wcześniej aparatów.
17:30. W końcu są!!


5xSu27 przetacza się powoli wzdłuż pasa startowego w odległości kilkunastu metrów od widowni, aż chciało by się ich dotknąć! Startują z hukiem nie porównywalnym z żadnym innym statkiem powietrznym tego dnia. Szał migawek wokół. 5 wielkich, majestatycznych myśliwców przewagi powietrznej rozpoczyna swój pokaz od …. przelotu nad widownią! Eforia powszechna. Potem tylko lepiej.
Flarowanie jednoczesne 4 „Suk” zmiata wszystko co do tej pory w tej materii widziałem.

Owacja na stojąco. Koniec.
Wracamy na parking. Mgła z kurzu na 10 metrów w górę. Na twarzy piach, w zębach zgrzyta. Korki, klaksony, zmęczenie.

PS.

Warto było jechać 1400 kilometrów w trzy nie całe dni żeby to zobaczyć.

 

Więcej zdjeć można zobaczyć na naszym forum pod adresem: http://forum.fotogalicja.pl/viewtopic.php?f=1&t=884

Zapraszamy.